Dzisiaj ok. 9 zaspanym okiem rzuciłem na akwarium ale pobudka była natychmiastowa.
Rodzice nie byli już w stanie zapanować nad młodzieżą, która zapewne z głodu i ciekawości pouciekała gdzie się dało.
Wyłapałem więc z 90% zostawiając rodzicom kilkanaście aby mogły nadal się opiekować (nawet jakby rybcie będą żyły to pewnie kiedyś sump je kiedyś przemiele - te są więc spisane na straty.
Te co złapałem umieściłem w słoiku. I w dużym akwarium i w słoiku zacząłem karmić planktonem Hikari (chyba).
Rodzice od Kosteczki. Nikt ich nie chciał to przygarnąłem a te se jaja robią... Obserwacja jak rybcie wyłapują maluchy i w pysku przenoszą do gniazdka - bezcenna. Do tej pory nie miałem wylęgu. Albo akwarium było zbyt małe albo obsada za duża. Najczęściej skalary same zjadały ikrę bądź po zgaszeniu światła zapominały o niej i wtedy kiryski się dobierały.
No cóż zobaczymy - nie mam żywego pokarmu, nie wiem jak długo to uciągnie. Nie będę się też zwalniał z pracy aby karmić po kilka razy dziennie.
Jestem na etapie "wypalony". Niestety nie rozwijam kalkulatora, nie udzielam porad, nie angażuję się (poza wyjątkami).